Kobieta algebraiczna

********
Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale strasznie chciałabym się kochać rozmawiając o matematyce. Nie wiem, czemu miałoby to dodać więcej uroku: matematyce czy miłości. Wiem tylko, że, rozmawiając o matematyce, chciałabym się kochać z kobietą. Czy ja przypadkiem nie wymagam za wiele od życia? Ależ nie, uważam to za optymalną dystrybucję uczuć. Faceci bywają naprawdę inteligentni, ale żaden z nich nie mógłby mnie kochać. Mam wyjątkową awersję do miłości fizjologicznej, interesownej, damsko-męskiej; do miłości pochopnej i nieprzemyślanej, miłości - rzec można - odruchowej. Ja strasznie, przeraźliwie chciałabym być kochana, ale nie w ten sposób. Potrzebuję miłości dziewczyny. Warto to sobie uświadomić. Nieraz myślę, że nie ma takiej dziewczyny, ale jedna jest na pewno. Ona to wymyśliła i tylko ona wie, o co w tym chodzi. Chwilami czuję się, jakbym wcale nią nie była. "Don't you know you're somewhere else instead?..." (U2). Lada moment zacznę widzieć siebie w swoich snach... I pomyśleć, że to właśnie jest wrodzoną dyspozycją Magdy M.


*********
Bardziej jeszcze, niż miłości odruchowej, boję się miłości zaborczej - w jakimkolwiek znaczeniu. Odczuwam lęk przed schematem: chłopak szuka dziewczyny i ja się akurat napataczam. To może być ze wszech miar godny sympatii chłopiec, ale sam fakt, że pcha go ku mnie własny interes, nastraja mnie do niego podejrzliwie. Sam fakt, że "szuka dziewczyny", a nie (na przykład) "szuka miłości". Ten okropny prymitywizm uczuć, zredukowanie ich do biologii, ewentualnie do jakichś ambicji zdobywczych, dostrzegam u wielu facetów, którym skądinąd nie mogę odmówić inteligencji.

Komentarze