próbuję przejść na drugą stronę ostrza
lustra, którym mnie podzielono
na grzybnię i wiatr. dotykam
ich obu jednocześnie, rzucając przejrzyste
trzonki jak kości po kątach
i kontach, i – skontaminowana –
tępym kantem pluję: imperator
wyrwij-(mnie)-lekko ustępuje przed kate-
goryczką. prawo
jest z zapatrzenia amoralne, niebo
gwiazd niskie, jak niskie
bywają pobudki o czwartej nad raną,
którą zadajesz sobie sama,
monolitościwie judząca,
Salome-nowa:
Komentarze
Prześlij komentarz