mówisz do mnie głosem Julii Fiedorczuk,
że nie da się napisać wiersza ek(o)logicznego,
zwłaszcza na sedesie
chwilę po wypłukiwanym samobójstwie i doświadczeniu granicznym
(Roman Honet wspomina o Chrystusie na krześle
elektrycznym, z dłonią między udami, zsikaną,
tylko czemu śmierć jak zmartwychwstanie
przychodzi falami i nie da się jej zobaczyć)
<śmierć jako piąstka elementarna>
ale potem zmieniasz barwę i wibracje głosu
na coraz bardziej (nie)swoje, aż dostaję gęsiej skórki, i znowu
mrówki mnie obchodzą
Komentarze
Prześlij komentarz